Recenzja #10 - Krocząc w ciemności, Leonie Swann.
Czasem w moje ręce trafiają książki autorów, których nie lubię... Nie lubię czytać ich dzieł. Nie lubię ich stylu pisania. Nie lubię... Po prostu nie lubię. Tak też miałam i tym razem.
Dotarła do mnie książka Leonie Swann. Kobiety, której sposób pisania kompletnie nie przypadł mi do gustu. Swoje pierwsze podejście do niej miałam niecały rok temu, gdy za namową mamy zaczęłam czytać "Sprawiedliwość owiec"... Katastrofa (w moim mniemaniu).
Nic więc dziwnego, że kiedy zobaczyłam "Krocząc w ciemności" popatrzyłam z przymrużeniem oka ne tę książkę. Był to prezent urodzinowy dla mojej mamy. Nie musiałam więc nawet patrzeć na okładkę.
Sięgnęłam po nią dość długi czas temu. Miesiąc, może półtora miesiąca. Z początku z niechęcią, ale po paru stronach zakochałam się bezgranicznie w wykreowanym świecie.
Przede wszystkim nie każdemu dane jest oglądać pchli cyrk, co dopiero być jego zarządcą. Władca pcheł... brzmi dość obiecująco, nieprawdaż? Julius Birdwell... Człowiek posiadający oba te zaszczyty. Nic więc dziwnego, że gdy dowiaduje się, iż jego pchły mogą już więcej nie zrobić ani jednej sztuczki, popada w obłęd. Czym jest pchli targ? Kim jest tajemnicza kobieta w czapce? Czy Fawkes może być niebezpieczny? Przede wszystkim jednak: ILE PCHEŁ ZMIEŚCI SIĘ NA CZUBKU SZPILKI? Dużo pytań, za mało czasu na odpowiedzi.
Od samego początku zastanawiałam się nad jednym: "Czy autorką tej powieści jest ta sama kobieta, co napisała Sprawiedliwość owiec?".
Książka jest magiczna i to tak bardzo mocno. Do końca nie wiem jak mogłabym ją skategoryzować, bo niby to obyczajówka z elementami fantastyki, a może to jednak fantastyka z elementami obyczajówki? Sama już nie wiem.
Jedyną rzeczą, której jestem pewna to, to, że czytając tę książkę postąpiłam słusznie. Tobie też to zalecam.
Dotarła do mnie książka Leonie Swann. Kobiety, której sposób pisania kompletnie nie przypadł mi do gustu. Swoje pierwsze podejście do niej miałam niecały rok temu, gdy za namową mamy zaczęłam czytać "Sprawiedliwość owiec"... Katastrofa (w moim mniemaniu).
Nic więc dziwnego, że kiedy zobaczyłam "Krocząc w ciemności" popatrzyłam z przymrużeniem oka ne tę książkę. Był to prezent urodzinowy dla mojej mamy. Nie musiałam więc nawet patrzeć na okładkę.
Sięgnęłam po nią dość długi czas temu. Miesiąc, może półtora miesiąca. Z początku z niechęcią, ale po paru stronach zakochałam się bezgranicznie w wykreowanym świecie.
Przede wszystkim nie każdemu dane jest oglądać pchli cyrk, co dopiero być jego zarządcą. Władca pcheł... brzmi dość obiecująco, nieprawdaż? Julius Birdwell... Człowiek posiadający oba te zaszczyty. Nic więc dziwnego, że gdy dowiaduje się, iż jego pchły mogą już więcej nie zrobić ani jednej sztuczki, popada w obłęd. Czym jest pchli targ? Kim jest tajemnicza kobieta w czapce? Czy Fawkes może być niebezpieczny? Przede wszystkim jednak: ILE PCHEŁ ZMIEŚCI SIĘ NA CZUBKU SZPILKI? Dużo pytań, za mało czasu na odpowiedzi.
Od samego początku zastanawiałam się nad jednym: "Czy autorką tej powieści jest ta sama kobieta, co napisała Sprawiedliwość owiec?".
Książka jest magiczna i to tak bardzo mocno. Do końca nie wiem jak mogłabym ją skategoryzować, bo niby to obyczajówka z elementami fantastyki, a może to jednak fantastyka z elementami obyczajówki? Sama już nie wiem.
Jedyną rzeczą, której jestem pewna to, to, że czytając tę książkę postąpiłam słusznie. Tobie też to zalecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz