Recenzja #11 - Lustrzany świat Melody Black, Gavin Extence

Nie każdy ma tę "przyjemność", widzieć martwe ciało. Możliwość ta jest jeszcze mniejsza jeżeli chodzi o naszą rodzinę, bliskich czy nawet sąsiadów. Abigail Williams w dniu kiedy postanowiła wejść do domu Simona, nie wiedziała, ze ta decyzja zmieni jej życie. A zaczęło się niewinnie. Zaczęło się od puszki pomidorów.

Pisząc tę recenzję w głowie pojawia mi się pewne skojarzenie. W mitologii greckiej istnieją wierzenia przeróżne. Jednym z nich jest mit "Puszka Pandory", czy jakoś tak. Gdy teraz się nad tym zastanawiam to pomiędzy puszką Pandory, a puszką pomidorów istnieje jakieś powiązanie. Obie zesłały nieszczęście. Głupie nie? Ale takie tam moje skojarzenie. Powracając. Czytając tę książkę, byłam przekonana co do jej rewelacyjności. Towarzyszyła mi jedna myśl: "Gavin Extence. Autor Wszechświat kontra Alex Woods. No nie. To będzie genialne". Niestety. Genialne nie było, a przynajmniej nie tak jak ja się tego spodziewałam. Nie zrozumcie mnie źle. Książka jest naprawdę świetna. Jest mądra, pouczająca i skłaniająca do refleksji.Niemniej jednak to tylko tyle. W głębi duszy naprawdę chcę myśleć o niej zupełnie inaczej. Wychwalać ją ponad niebiosa i skakać ze szczęścia patrząc na nią. Ale tak nie jest i nie będzie.

"Lustrzany świat Melody Black" to przede wszystkim książka o chorobie. Chorobie afektywnej dwubiegunowej. O przyjaźni między ludzkiej. Relacjach w rodzinie. Trudzie życia codziennego. O wszystkim co dla nas, zwyczajnych ludzi, może wydawać się bardzo proste i zrozumiałe, a dla innych zupełnie trudne i obce.

Ciężko jest mi cokolwiek napisać o tej książce, bo szczerze mówiąc nic nie czuję po przeczytaniu jej. Kiedy tylko zamknęłam ją, odłożyłam na półkę, spojrzałam na następną lekturę, którą zmierzam przeczytać (już ją skończyłam).

Nie powiem. Płakałam przy czytaniu tego cuda, bo zawsze kiedy czytam jakąkolwiek książkę, nie tyle co utożsamiam się z bohaterami, co tak jakby, wchodzę w ich ciała i sama przeżywam ich historię.

Polecam "Lustrzany świat Melody Black", bo to wspaniała książka. Pełna ciepła i miłości. Może wpłynąć na życie każdego z was (na moje już wpłynęła).

Kończąc ten wywód wspaniałości, podsumowuję tę książkę na wysoki poziom, ale niezbyt wysoki aby mnie zachwycić i złapać za serce.

Żyj, kochaj, umieraj. Tyle trzeba wiedzieć.

Recenzja #10 - Krocząc w ciemności, Leonie Swann.

Czasem w moje ręce trafiają książki autorów, których nie lubię... Nie lubię czytać ich dzieł. Nie lubię ich stylu pisania. Nie lubię... Po prostu nie lubię. Tak też miałam i tym razem.

Dotarła do mnie książka Leonie Swann. Kobiety, której sposób pisania kompletnie nie przypadł mi do gustu. Swoje pierwsze podejście do niej miałam niecały rok temu, gdy za namową mamy zaczęłam czytać "Sprawiedliwość owiec"... Katastrofa (w  moim mniemaniu).

Nic więc dziwnego, że kiedy zobaczyłam "Krocząc w ciemności" popatrzyłam z przymrużeniem oka ne tę książkę. Był to prezent urodzinowy dla mojej mamy. Nie musiałam więc nawet patrzeć na okładkę.

Sięgnęłam po nią dość długi czas temu. Miesiąc, może półtora miesiąca. Z początku z niechęcią, ale po paru stronach zakochałam się bezgranicznie w wykreowanym świecie.

Przede wszystkim nie każdemu dane jest oglądać pchli cyrk, co dopiero być jego zarządcą. Władca pcheł... brzmi dość obiecująco, nieprawdaż? Julius Birdwell... Człowiek posiadający oba te zaszczyty. Nic więc dziwnego, że gdy dowiaduje się, iż jego pchły mogą już więcej nie zrobić ani jednej sztuczki, popada w obłęd. Czym jest pchli targ? Kim jest tajemnicza kobieta w czapce? Czy Fawkes może być niebezpieczny? Przede wszystkim jednak: ILE PCHEŁ ZMIEŚCI SIĘ NA CZUBKU SZPILKI? Dużo pytań, za mało czasu na odpowiedzi.

Od samego początku zastanawiałam się nad jednym: "Czy autorką tej powieści jest ta sama kobieta, co napisała Sprawiedliwość owiec?".

Książka jest magiczna i to tak bardzo mocno. Do końca nie wiem jak mogłabym ją skategoryzować, bo niby to obyczajówka z elementami fantastyki, a może to jednak fantastyka z elementami obyczajówki? Sama już nie wiem.

Jedyną rzeczą, której jestem pewna to, to, że czytając tę książkę postąpiłam słusznie. Tobie też to zalecam.
Co dzieje się z tym krajem?!

Co dzieje się z tym krajem?!

Cześć!

Wiem, że postów na ten temat jest teraz bardzo dużo, niemniej jednak ja również chciałam  coś na ten temat powiedzieć. Chodzi mi tutaj o nową ustawę. Jednolicenie cen książek. Dla jednych to coś okropnego, dla innych dobra inicjatywa. Ja jestem stanowczo w tym pierwszym przedziale. 

Nie jest tajemnicą, że lubię czytać, lubię kupować książki, rozrywać kartonowe pudełka i cieszyć się nowymi nabytkami. Przez tę nową inicjatywę niestety będzie mi to w znacznym stopniu zabrane. Kupowane przeze mnie książki nie będą nowościami, a jeżeli zdecyduję się kupić jakąś premierową to raz na kilka miesięcy. 

Rozumiem, że nie każdemu może się podobać moja opinia, jak również, że macie już dość tego typu postów. Chciałam jedynie podzielić się swoimi spostrzeżeniami i opinią (która, nawiasem mówiąc, nie różni się znacząco od innych). 

Jednak w tym miejscu, siedząc na fotelu, z całego serduszka proszę was o jedno. Podpiszcie się pod petycją przeciwko tej ustawie. Każda osoba, która to przeczyta niech wejdzie w ten link:
https://secure.avaaz.org/pl/petition/Ministerstwo_Kultury_i_Dziedzictwa_Narodowego_Nie_zgadzamy_sie_na_wprowadzenie_zakazu_promocji_i_jednolitej_ceny_ksiazek/?pv=2
i zagłosuje przeciwko ustawie. 
Każdy głos się liczy. Wszyscy jesteśmy jedną, wielką rodziną, która kocha czytać. Nie pozostawajmy w cieniu. Walczmy o to co może nam zostać zabrane. 

Books for Brekker.
Recenzja #9 - Szóstka wron, Leigh Bardugo

Recenzja #9 - Szóstka wron, Leigh Bardugo

PRZECZYTAJ TO!
 Wyobraźcie sobie, że musicie wedrzeć się do najpilniej strzeżonego miejsca. Wykraść stamtąd człowieka, a potem uciec nie zwracając na siebie uwagi. 
Lodowy Dwór. Bo Yul-Bayur. Drüskelle. Niewykonalne zadanie. Szóstka największych złoczyńców w Baryłce. Zdrajcy. Zabójcy. Mordercy. Złodzieje. Jednym słowem idealny materiał na śmierć w męczarniach. Kaz - nieśmiertelny "Demon".
Inej - niezastąpiona "Zjawa".
Jesper - spudłować? On nie zna takiego słowa. 
Wylan - przepustka ku wolności. 
Nina - jedyna grisza.
Matthias - człowiek, który uciekł z piekła.
Razem są niepokonani. Razem mogą zdziałać wszystko. Razem... Mogą się pozabijać.

Tym krótkim wstępem rozpoczynam historię z przygodą. Wtajemniczeni wiedzą. Niewtajemniczeni, oto informacja dla was. Przeczytałam "Szóstkę wron" Leigh Bardugo! Najlepsza książka jaką miałam okazję mieć.
Opowiada o szóstce złoczyńców i jednym niewykonalnym skoku. Ale co to za wyzwanie, kiedy grupą dowodzi Kaz. Kaz Brekker. Wolny demon w ciele człowieka. No właśnie. Nie zawsze można się wszędzie włamać.
Tak więc, nie przedłużając. Książka ciekawa i przyjemna. Szybko się czyta, a i sam styl pisania autorki jest wspaniały. Podzieliła ona książkę na sześć etapów, gdzie każdy mówi o czymś zupełnie innym. Narracja jest w trzeciej osobie, jednakże również w pierwszej. Nie jest to uciążliwe. Wręcz pomagające. Każdy z bohaterów ma, tak zwane "pięć minut", dzięki czemu lepiej poznajemy ich charaktery, odczucia i akcje jakie wykonują w danej chwili. Mnie to bardzo ujęło. 

Co do moich odczuć po przeczytaniu jej. Obecnie jestem w chwili "rozwalony mózg". Nie mam ochoty iść po nową książkę. Pomimo to, iż wiem, że jest to dopiero pierwsza część z duologii, to coś mnie jednak w środku boli. A tak. NIE MA  JEJ JESZCZE PO POLSKU! W sensie drugiej części. Top takie smutne...
Książka jest z gatunku fantasy, chociaż nie brak w niej wątków miłosnych i takich, które mogłyby pojawić się w prawdziwym życiu. Dodatkowym plusem jest wygląd. Ta książka jest śliczna! Z wierzchu ma czarne strony, jest w twardej oprawie i ma tasiemkową zakładkę. Ciężko mi opisać wrażenie jakie wywarła na mnie, gdy przyszła do mnie.

Kończąc tę recenzję. Książkę polecam całym serce, bo jest genialna. Rewelacyjna. Fantastyczna. Naprawdę. Przeczytaj ją. Proszę Cię. ;)

Books for Brekker

Ps. Każdy bohater mym ulubionym! 


Recenzja #8 - Wszechświat kontra Alex Woods, Gavin Extence

Recenzja #8 - Wszechświat kontra Alex Woods, Gavin Extence



Autor: Gavin Extence

Tytuł: Wszechświat kontra Alex Woods

Ulubiony bohater: W tej powieści mam kilku ulubionych bohaterów. Są to: Alex, Pan Peterson, Ellie, mama Alexa. Dlaczego właśnie oni? Alex, ponieważ jego inteligencja, która rozpoczęła się w bardzo młodym wieku zaskoczyła mnie i zaintrygowała. Pan Peterson, bo sarkazm jego osoby nieraz mnie rozśmieszał, a w momentach niezręczności lub smutku, był takim promyczkiem szczęścia, nadziei i wszystkiego co dobre. Ellie, bo była. Dlatego, że pokazywała siebie z innej strony dla zwyczajnych ludzi, a z innej dla rodziny czy przyjaciół. Mama Alexa. Ach... ta kobieta. Cudowna. Nie odpuszczająca. Walcząca. Myśląca realnie. Jednakże przede wszystkim nie do zdarcia. Znająca swojego syna i kochająca go bezgranicznie.

Ogólna opinia: Jedno słowo. Przepraszam jednak za użycie, go tutaj, ale tylko ono oddaje w pełni moje odczucia. Zajebista! Tak prawdziwa, mądra i pouczająca. Skłaniająca do refleksji opowieść o miłości, przyjaźni, życiu i śmierci. Rodzinie i bezgranicznemu oddaniu i zaufaniu. Dążeniu do prawdy. Dążeniu do swoich racji i przekonań. Przede wszystkim do celów, jakie sobie wyznaczamy i zdobywaniu ich. O walce o swoje zdanie. Pokazywaniu siebie z różnych perspektyw. To wszystko składa się na tą jedną opowieść. Opowieść, której warto poświęcić czas. Tego się nie czyta raz, żeby odklepać. Odznaczyć na kartce. To się czyta żeby zrozumieć. By pojąć. By chcieć poznać prawdę o samym sobie. To jest moja opinia.

Rodzaj/Gatunek: Obyczajówka, dla młodzieży i dorosłych.

O czym jest książka: Jeden chłopiec. 17 lat. Świat przed sobą. Trudne przejścia po sobie i za sobą. A również mężczyzna. Ranny po wojnie. Co dzień mierzy się z rzeczywistością. Jedna rzecz połączyła tych dwoje. Książki. Jak się zakończy ich przyjaźń, miłość? Nie wiem.

Opis książki:Wszechświat kontra Alex Woods to książka, za jaką tęsknią czytelnicy: wciągająca opowieść o niezwykłym bohaterze, nietypowej przyjaźni i zaskakującej podróży. Historia, która rozśmiesza, wzrusza do łez, zachęca do myślenia. Coraz rzadziej trafiają się takie powieści: mądre, znakomicie napisane i bez reszty rozpalające naszą wyobraźnię. 

Pełnia ciepła, zabawna, jednocześnie smutna i podnosząca na duchu powieść. Extence powinien być na radarze każdego czytelnika ~Jasper Fforde. 

Coś o autorze: Gavin Extence urodził się w 1982 roku w niewielkim brytyjskim miasteczku. Jako dzieciak byl zapalonym szachistą, brał udział w międzynarodowych turniejach, gdzie mierzył się z najtęższymi szachowymi głowami, a raz nawet wygrał. Obecnie mieszka w Sheffield z żoną, córeczką i kotem. Pracuje nad następną książką. A gdy nie pisze, lubi gotować i po amatorsku zajmuje się astronomią.

Ocena książki: 10*/10* - 11*

Dlaczego taka ocena: Dobrą książkę od złej odróżniam jednym. Wywołuje u mnie potok łez, przemyślenia i niezdolne myślenie racjonalne. Ta książka wywołała u samotne trzy łzy. Tylko tyle. Przemyśleń nie miałam. Dlaczego? Bo rozpoczęły się od pierwszych słów: "W końcu mnie zatrzymali", a zakończyły się na "Czułem się szczęśliwy", Kiedy zamknęłam okładkę, zrozumiałam, że książkę pojęłam, zrozumiałam i pokochałam. Nie jestem w stanie powiedzieć o tej pozycji dosłownie nic złego. Nie odjęłabym jej ani jednego słowa. Nie dodałbym również żadnego. Została tak niesamowicie napisana, że żal się z nią rozstawać. Chcieć coś poznać. Chcieć coś zrozumieć. Tylko tyle trzeba, aby tę książkę poznać. I tak. Ta książka jest jeszcze lepsza niż "Wszystkie jasne miejsca", pomimo to iż wywarła na mnie niesamowicie wielkie wrażenie. Gdybym mogła... Chociaż to jest moja recenzja i mój blog, więc kto mi zabroni. Oceniam ją na więcej niż 11 punktów. Nie jest ona objęta żadnymi ograniczeniami. Jak najbardziej zasługuje na najwyższą ocenę. Nie przesadzam. Jest cudowna. Pokochałam ją całym sercem. Nigdy nie zapomnę cudownych doznań jakich mi dostarczył autor. Gratuluję każdej osobie, która przyłożyła rękę do powstania tego dzieła. Jest warto przeczytać. Naprawdę warto.

Szczegóły oceny:

1*/1* - okładka

3*/3* - postacie

4*/4* - historia

2*/2* - opisy natury, otoczenia, terenu, postaci

+ 1* przyznawana każdej książce której chcę, którą oceniłam na maximum punktów.

Fragment zachęcający:
Przesunąłem wzrok o kilka centymetrów w górę. Książka miała tytuł Syreny z Tytana i pochodziła z kolekcji powieści Kurta Vonneguta, a dokładnie z trzeciej półki regału, gdzie w schludnym rządku stało ich jeszcze z piętnaście, może dwadzieścia. 
 - Śmieszny tytuł dla książki - rzucem, przełknąwszy głośno ślinę - Czy te kobiety trafią do aresztu? 
Pan Peterson nie miał bladego pojęcia, o czym gadam. 
 - No, nie ubierają się zbyt skromnie - zauważyłem.
 - I co w związku z ty
 - Pomyślałem, że te syreny są przeznaczone dla nich.
Pan Peterson zmarszczył brwi. 
 - Wydaje mi się, że policja może kogoś aresztować za brak ubrań - wytłumaczyłem. 
Zrozumienie rozjaśniło jego twarz. 
 - Nie, mały. To nie są policyjne syreny. To są takie syreny jak u Homera. 
Zmyśliłem się.
 - Homera Simpsona?
 - Z Odysei!      
   

To tak. To jest jedna ze starszych recenzji z mojego poprzedniego bloga. To dlatego jest z "punktami". Na następny raz już nie powinno ich być :)

Pozdrawiam,
Books for Brekker   


Recenzja #7 - Nigdziebądź, Neil Gaiman

Recenzja #7 - Nigdziebądź, Neil Gaiman

Jak bardzo prawdopodobne jest znalezienie rannej dziewczyny na ulicy Londynu, w bardzo bogatej dzielnicy? W sumie to nie takie małe. Ale jednak nie każdy pomaga takiej osobie, a już na pewno nie zabiera jej do siebie do domu! No cóż. Richar Mayhew jest trochę inny. Ma przyjemną pracę, świetną narzeczoną, przytulny dom (w zasadzie to mieszkanko w kamienicy) i dobrych przyjaciół. Jakim więc cudem jedna dziewczyna potrafi zaburzyć nie tylko życie Richarda, ale również cały świat? 
Po tym gdy mężczyzna pomaga tajemniczej Pannie Drzwi, cały Londyn Nad i wszyscy ludzie zapominają o nim. Kim jest? Co robi? Skąd się tu wziął? Nic. Kompletne nic. Jednego dnia ma wszystko. Drugiego, traci pracę, Jessica zrywa zaręczyny, facet w wielbłądzim płaszczu sprzedaj jego mieszkanie, a najlepszy przyjaciel Garry nie pamięta, by kiedykolwiek spotkał Richarda. Popaprane, co?
Richard wyrusza do magicznego Londynu Pod, aby odzyskać swoje dawne życie. Czy jest to jednak możliwe?

Magiczny wstęp do magicznej książki, jaką jest "Nigdziebądź" Neila Gaimana. Książkę tę przeczytałam dwa razy. Pierwszym razem, za namową mojej kochanej mamy. Do dziś pamiętam jakie było moje zasmucenie spowodowane końcem tej historii. Jakże się ucieszyłam, gdy w moje łapki wpadła nowa wersja kolekcjonerska, w nowej okładce, z nowym wstępem i opowiadaniem o moim ulubionym bohaterze, markizie de Carabas. Och... Jakie wspaniałe chwile są związane z tą książką. Powracając. "Nigdziebądź" jest książką przepełnioną magicznymi wątkami, postaciami i miejscami. Nigdy nie spotkałam się z taką dozą fantastyki jak tutaj. No może raz, ale o tym kiedy indziej.
"Nigdziebądź" jest naprawdę fantastyczne. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak mocno zakochałam się w czymkolwiek. Naprawdę.
O dziwo jednak, niedawno spotkałam się z dużą falą krytyki. Nie powiem. Trochę się zdziwiłam. No, ale cóż. Z czasem jak zaczęłam czytać powody tej nienawiści, zrozumiałam, że nie każdy lubi tak dużo "magii" zgromadzonej w jednym miejscu. No cóż. Bywa.
Nie zniechęcajcie się jednak. Książka jest naprawdę świetna. Polecam całym serduszkiem :*.
Ps. Najnowsza wersja wydania ma cudowną zakładkę tasiemkową :O.
Recenzja #6 - Playlist for the dead, Michelle Falkoff

Recenzja #6 - Playlist for the dead, Michelle Falkoff


Wchodząc do pokoju widzę mojego kumpla. Jedynego kumpla. Obok niego leżą pusta butelka po wódce, puste pudełeczko po tabletkach, pendrive i kartka.
"Dla Sama
     - posłuchaj, a zrozumiesz"
W sumie nie się czemu dziwić. Hayden nie miał świetnego życia. Śmierć była jedyną istotną czynnością w tym całym gównie.
"... posłuchaj, a zrozumiesz"... Co to może oznaczać? Składanka piosenek, stworzona perę chwil przed samobójstwem musi coś znaczyć. Problem jest jeden. Co?
Z takim problemem zmaga się Sam. Jedyny przyjaciel Haydena. Kiedy go poznajemy cała historia jest zagmatwana. Nikt do końca nie wie co było powodem tak drastycznego kroku chłopaka. Wszyscy obwiniają siebie, ale prawda jest zupełnie inna. Sam musi zmierzyć się z ludźmi, rzeczywistością i magiczną postacią, która z niewiadomych przyczyn ciągle do niego pisze. Po pewnym czasie, okazuje się, że Hayden nie był do końca tak otwarty, jak Sam podejrzewał.

Cześć! Mowa tu o książce "Playlist for the dead", autorstwa Michelle Falkoff. Książce, która pomimo swojego makabrycznego tytułu, wcale makabryczna nie jest. Opowiada o chłopaku imieniem Hayden, który niedawno popełnił samobójstwo i jak można przewidzieć, nikt nie jest w 100% pewien co skłoniło go do tego czynu. Przed śmiercią zostawił jednak list. Małą notatkę, z którą już się zapoznaliście. Jest wskazówką do muzyki, którą Sam powinien odtworzyć. Tym sposobem może odkryć prawdę nie tylko o przyjacielu, ale również sobie i wielu innych ludziach.

Oprócz wspaniałych utworów muzycznych, w książce można spotkać humor, homoseksualizm i brutalność. Nie bójcie się jednak. Nie ma w niej żadnych morderstw. Chyba... Wracając do tematu. Szybko się ją czyta. Ja pochłonęłam ją w niecałe kilka godzin i były to godziny wspaniałe. Warto zauważyć, że opisana w niej historia wzbogacona jest wieloma innymi wątkami. Nie będę ich wymieniać, bo zaspojlerowałabym wam całą historię. Tego nie chcę. Powracając. Książka jest z gatunku obyczajówki, z nutką fantasy (ale tej jest na prawdę niewiele) i zalecana jest wszystkim nastolatkom poszukującym sensu swojego istnienia, jak również tym co ten sens odnaleźli. Nadaje się również dla dorosłych. W sumie. Jest ona dla każdego.
Sam jest z natury nerdem i geekiem, więc nie zdziwcie się jeżeli będziecie czuć się dziwnie podczas czytania. Jest wiele bowiem określeń z filmów, komiksów, gier.

Ja się popłakałam przy czytaniu jej. Z każdym razem coraz bardziej zastanawiałam się co skłoniło Haydena. Warto jest poczytać i się dowiedzieć. Tajemnicą nie jest również to, że książka bardzo mi się podobała. Jedna z lepszych jakie czytałam. Bardzo mądra. Tak. To odpowiednie słowo.
Ps. Zalecam czytać ją przy dźwiękach piosenek. Są niesamowite i każda jest przypisana innemu rozdziałowi.

Fragment:
" - Naprawdę chcesz czepiać się Ryana na pogrzebie jego brata? - syknął Jason.
Nie doceniałem jego siły. Bardziej obawiałem się potężnego Trevora, który miał prawie dwa metry wzrostu i grubą szyję typową dla użytkowników sterydów - dzieciaki w szkole nazywały go Steryfloydem, ale tylko za plecami. Nie zależało mi na bójce z nim. Zwłaszcza teraz.
Podniosłem się tak ostrożnie, jak tylko byłem w stanie. Nazajutrz w wyniku tej przepychanki moje ramiona miały pokryć się siniakami, ale przecież nie mogłem pozwolić, by trio bydlaków było świadkiem mojego upadku.
- Jesteś jeb***m hipokrytą - powiedziałem do Ryana. - Pewnego dnia spotka cię to, na co zasługujesz.
Ryan nic nie odpowiedział, tylko przez chwilę się we mnie wpatrywał. Potem przesunął się dalej. Już prawie była jego kolej.
Nie mogłem na to patrzeć. Nie mogłem czekać, aż Reachel załatwi nam transport. Musiałem wyjść. Natychmiast. "

Ps2. Jest to inna wersja recenzji, gdyż stwierdziłam, że zachowuję się bardzo egoistycznie dając książkom ocenę w postaci gwiazdek. Nie jestem jakimś cholernym blogerem, który nie wiadomo jak się zna, więc to trochę... no dobra, BARDZO egoistyczne zachowanie. Takie małe wyjaśnienie. 

Books for Brekker :*

Copyright © 2014 Beautiful Books , Blogger