Recenzja #8 - Wszechświat kontra Alex Woods, Gavin Extence

Recenzja #8 - Wszechświat kontra Alex Woods, Gavin Extence



Autor: Gavin Extence

Tytuł: Wszechświat kontra Alex Woods

Ulubiony bohater: W tej powieści mam kilku ulubionych bohaterów. Są to: Alex, Pan Peterson, Ellie, mama Alexa. Dlaczego właśnie oni? Alex, ponieważ jego inteligencja, która rozpoczęła się w bardzo młodym wieku zaskoczyła mnie i zaintrygowała. Pan Peterson, bo sarkazm jego osoby nieraz mnie rozśmieszał, a w momentach niezręczności lub smutku, był takim promyczkiem szczęścia, nadziei i wszystkiego co dobre. Ellie, bo była. Dlatego, że pokazywała siebie z innej strony dla zwyczajnych ludzi, a z innej dla rodziny czy przyjaciół. Mama Alexa. Ach... ta kobieta. Cudowna. Nie odpuszczająca. Walcząca. Myśląca realnie. Jednakże przede wszystkim nie do zdarcia. Znająca swojego syna i kochająca go bezgranicznie.

Ogólna opinia: Jedno słowo. Przepraszam jednak za użycie, go tutaj, ale tylko ono oddaje w pełni moje odczucia. Zajebista! Tak prawdziwa, mądra i pouczająca. Skłaniająca do refleksji opowieść o miłości, przyjaźni, życiu i śmierci. Rodzinie i bezgranicznemu oddaniu i zaufaniu. Dążeniu do prawdy. Dążeniu do swoich racji i przekonań. Przede wszystkim do celów, jakie sobie wyznaczamy i zdobywaniu ich. O walce o swoje zdanie. Pokazywaniu siebie z różnych perspektyw. To wszystko składa się na tą jedną opowieść. Opowieść, której warto poświęcić czas. Tego się nie czyta raz, żeby odklepać. Odznaczyć na kartce. To się czyta żeby zrozumieć. By pojąć. By chcieć poznać prawdę o samym sobie. To jest moja opinia.

Rodzaj/Gatunek: Obyczajówka, dla młodzieży i dorosłych.

O czym jest książka: Jeden chłopiec. 17 lat. Świat przed sobą. Trudne przejścia po sobie i za sobą. A również mężczyzna. Ranny po wojnie. Co dzień mierzy się z rzeczywistością. Jedna rzecz połączyła tych dwoje. Książki. Jak się zakończy ich przyjaźń, miłość? Nie wiem.

Opis książki:Wszechświat kontra Alex Woods to książka, za jaką tęsknią czytelnicy: wciągająca opowieść o niezwykłym bohaterze, nietypowej przyjaźni i zaskakującej podróży. Historia, która rozśmiesza, wzrusza do łez, zachęca do myślenia. Coraz rzadziej trafiają się takie powieści: mądre, znakomicie napisane i bez reszty rozpalające naszą wyobraźnię. 

Pełnia ciepła, zabawna, jednocześnie smutna i podnosząca na duchu powieść. Extence powinien być na radarze każdego czytelnika ~Jasper Fforde. 

Coś o autorze: Gavin Extence urodził się w 1982 roku w niewielkim brytyjskim miasteczku. Jako dzieciak byl zapalonym szachistą, brał udział w międzynarodowych turniejach, gdzie mierzył się z najtęższymi szachowymi głowami, a raz nawet wygrał. Obecnie mieszka w Sheffield z żoną, córeczką i kotem. Pracuje nad następną książką. A gdy nie pisze, lubi gotować i po amatorsku zajmuje się astronomią.

Ocena książki: 10*/10* - 11*

Dlaczego taka ocena: Dobrą książkę od złej odróżniam jednym. Wywołuje u mnie potok łez, przemyślenia i niezdolne myślenie racjonalne. Ta książka wywołała u samotne trzy łzy. Tylko tyle. Przemyśleń nie miałam. Dlaczego? Bo rozpoczęły się od pierwszych słów: "W końcu mnie zatrzymali", a zakończyły się na "Czułem się szczęśliwy", Kiedy zamknęłam okładkę, zrozumiałam, że książkę pojęłam, zrozumiałam i pokochałam. Nie jestem w stanie powiedzieć o tej pozycji dosłownie nic złego. Nie odjęłabym jej ani jednego słowa. Nie dodałbym również żadnego. Została tak niesamowicie napisana, że żal się z nią rozstawać. Chcieć coś poznać. Chcieć coś zrozumieć. Tylko tyle trzeba, aby tę książkę poznać. I tak. Ta książka jest jeszcze lepsza niż "Wszystkie jasne miejsca", pomimo to iż wywarła na mnie niesamowicie wielkie wrażenie. Gdybym mogła... Chociaż to jest moja recenzja i mój blog, więc kto mi zabroni. Oceniam ją na więcej niż 11 punktów. Nie jest ona objęta żadnymi ograniczeniami. Jak najbardziej zasługuje na najwyższą ocenę. Nie przesadzam. Jest cudowna. Pokochałam ją całym sercem. Nigdy nie zapomnę cudownych doznań jakich mi dostarczył autor. Gratuluję każdej osobie, która przyłożyła rękę do powstania tego dzieła. Jest warto przeczytać. Naprawdę warto.

Szczegóły oceny:

1*/1* - okładka

3*/3* - postacie

4*/4* - historia

2*/2* - opisy natury, otoczenia, terenu, postaci

+ 1* przyznawana każdej książce której chcę, którą oceniłam na maximum punktów.

Fragment zachęcający:
Przesunąłem wzrok o kilka centymetrów w górę. Książka miała tytuł Syreny z Tytana i pochodziła z kolekcji powieści Kurta Vonneguta, a dokładnie z trzeciej półki regału, gdzie w schludnym rządku stało ich jeszcze z piętnaście, może dwadzieścia. 
 - Śmieszny tytuł dla książki - rzucem, przełknąwszy głośno ślinę - Czy te kobiety trafią do aresztu? 
Pan Peterson nie miał bladego pojęcia, o czym gadam. 
 - No, nie ubierają się zbyt skromnie - zauważyłem.
 - I co w związku z ty
 - Pomyślałem, że te syreny są przeznaczone dla nich.
Pan Peterson zmarszczył brwi. 
 - Wydaje mi się, że policja może kogoś aresztować za brak ubrań - wytłumaczyłem. 
Zrozumienie rozjaśniło jego twarz. 
 - Nie, mały. To nie są policyjne syreny. To są takie syreny jak u Homera. 
Zmyśliłem się.
 - Homera Simpsona?
 - Z Odysei!      
   

To tak. To jest jedna ze starszych recenzji z mojego poprzedniego bloga. To dlatego jest z "punktami". Na następny raz już nie powinno ich być :)

Pozdrawiam,
Books for Brekker   


Recenzja #7 - Nigdziebądź, Neil Gaiman

Recenzja #7 - Nigdziebądź, Neil Gaiman

Jak bardzo prawdopodobne jest znalezienie rannej dziewczyny na ulicy Londynu, w bardzo bogatej dzielnicy? W sumie to nie takie małe. Ale jednak nie każdy pomaga takiej osobie, a już na pewno nie zabiera jej do siebie do domu! No cóż. Richar Mayhew jest trochę inny. Ma przyjemną pracę, świetną narzeczoną, przytulny dom (w zasadzie to mieszkanko w kamienicy) i dobrych przyjaciół. Jakim więc cudem jedna dziewczyna potrafi zaburzyć nie tylko życie Richarda, ale również cały świat? 
Po tym gdy mężczyzna pomaga tajemniczej Pannie Drzwi, cały Londyn Nad i wszyscy ludzie zapominają o nim. Kim jest? Co robi? Skąd się tu wziął? Nic. Kompletne nic. Jednego dnia ma wszystko. Drugiego, traci pracę, Jessica zrywa zaręczyny, facet w wielbłądzim płaszczu sprzedaj jego mieszkanie, a najlepszy przyjaciel Garry nie pamięta, by kiedykolwiek spotkał Richarda. Popaprane, co?
Richard wyrusza do magicznego Londynu Pod, aby odzyskać swoje dawne życie. Czy jest to jednak możliwe?

Magiczny wstęp do magicznej książki, jaką jest "Nigdziebądź" Neila Gaimana. Książkę tę przeczytałam dwa razy. Pierwszym razem, za namową mojej kochanej mamy. Do dziś pamiętam jakie było moje zasmucenie spowodowane końcem tej historii. Jakże się ucieszyłam, gdy w moje łapki wpadła nowa wersja kolekcjonerska, w nowej okładce, z nowym wstępem i opowiadaniem o moim ulubionym bohaterze, markizie de Carabas. Och... Jakie wspaniałe chwile są związane z tą książką. Powracając. "Nigdziebądź" jest książką przepełnioną magicznymi wątkami, postaciami i miejscami. Nigdy nie spotkałam się z taką dozą fantastyki jak tutaj. No może raz, ale o tym kiedy indziej.
"Nigdziebądź" jest naprawdę fantastyczne. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak mocno zakochałam się w czymkolwiek. Naprawdę.
O dziwo jednak, niedawno spotkałam się z dużą falą krytyki. Nie powiem. Trochę się zdziwiłam. No, ale cóż. Z czasem jak zaczęłam czytać powody tej nienawiści, zrozumiałam, że nie każdy lubi tak dużo "magii" zgromadzonej w jednym miejscu. No cóż. Bywa.
Nie zniechęcajcie się jednak. Książka jest naprawdę świetna. Polecam całym serduszkiem :*.
Ps. Najnowsza wersja wydania ma cudowną zakładkę tasiemkową :O.
Recenzja #6 - Playlist for the dead, Michelle Falkoff

Recenzja #6 - Playlist for the dead, Michelle Falkoff


Wchodząc do pokoju widzę mojego kumpla. Jedynego kumpla. Obok niego leżą pusta butelka po wódce, puste pudełeczko po tabletkach, pendrive i kartka.
"Dla Sama
     - posłuchaj, a zrozumiesz"
W sumie nie się czemu dziwić. Hayden nie miał świetnego życia. Śmierć była jedyną istotną czynnością w tym całym gównie.
"... posłuchaj, a zrozumiesz"... Co to może oznaczać? Składanka piosenek, stworzona perę chwil przed samobójstwem musi coś znaczyć. Problem jest jeden. Co?
Z takim problemem zmaga się Sam. Jedyny przyjaciel Haydena. Kiedy go poznajemy cała historia jest zagmatwana. Nikt do końca nie wie co było powodem tak drastycznego kroku chłopaka. Wszyscy obwiniają siebie, ale prawda jest zupełnie inna. Sam musi zmierzyć się z ludźmi, rzeczywistością i magiczną postacią, która z niewiadomych przyczyn ciągle do niego pisze. Po pewnym czasie, okazuje się, że Hayden nie był do końca tak otwarty, jak Sam podejrzewał.

Cześć! Mowa tu o książce "Playlist for the dead", autorstwa Michelle Falkoff. Książce, która pomimo swojego makabrycznego tytułu, wcale makabryczna nie jest. Opowiada o chłopaku imieniem Hayden, który niedawno popełnił samobójstwo i jak można przewidzieć, nikt nie jest w 100% pewien co skłoniło go do tego czynu. Przed śmiercią zostawił jednak list. Małą notatkę, z którą już się zapoznaliście. Jest wskazówką do muzyki, którą Sam powinien odtworzyć. Tym sposobem może odkryć prawdę nie tylko o przyjacielu, ale również sobie i wielu innych ludziach.

Oprócz wspaniałych utworów muzycznych, w książce można spotkać humor, homoseksualizm i brutalność. Nie bójcie się jednak. Nie ma w niej żadnych morderstw. Chyba... Wracając do tematu. Szybko się ją czyta. Ja pochłonęłam ją w niecałe kilka godzin i były to godziny wspaniałe. Warto zauważyć, że opisana w niej historia wzbogacona jest wieloma innymi wątkami. Nie będę ich wymieniać, bo zaspojlerowałabym wam całą historię. Tego nie chcę. Powracając. Książka jest z gatunku obyczajówki, z nutką fantasy (ale tej jest na prawdę niewiele) i zalecana jest wszystkim nastolatkom poszukującym sensu swojego istnienia, jak również tym co ten sens odnaleźli. Nadaje się również dla dorosłych. W sumie. Jest ona dla każdego.
Sam jest z natury nerdem i geekiem, więc nie zdziwcie się jeżeli będziecie czuć się dziwnie podczas czytania. Jest wiele bowiem określeń z filmów, komiksów, gier.

Ja się popłakałam przy czytaniu jej. Z każdym razem coraz bardziej zastanawiałam się co skłoniło Haydena. Warto jest poczytać i się dowiedzieć. Tajemnicą nie jest również to, że książka bardzo mi się podobała. Jedna z lepszych jakie czytałam. Bardzo mądra. Tak. To odpowiednie słowo.
Ps. Zalecam czytać ją przy dźwiękach piosenek. Są niesamowite i każda jest przypisana innemu rozdziałowi.

Fragment:
" - Naprawdę chcesz czepiać się Ryana na pogrzebie jego brata? - syknął Jason.
Nie doceniałem jego siły. Bardziej obawiałem się potężnego Trevora, który miał prawie dwa metry wzrostu i grubą szyję typową dla użytkowników sterydów - dzieciaki w szkole nazywały go Steryfloydem, ale tylko za plecami. Nie zależało mi na bójce z nim. Zwłaszcza teraz.
Podniosłem się tak ostrożnie, jak tylko byłem w stanie. Nazajutrz w wyniku tej przepychanki moje ramiona miały pokryć się siniakami, ale przecież nie mogłem pozwolić, by trio bydlaków było świadkiem mojego upadku.
- Jesteś jeb***m hipokrytą - powiedziałem do Ryana. - Pewnego dnia spotka cię to, na co zasługujesz.
Ryan nic nie odpowiedział, tylko przez chwilę się we mnie wpatrywał. Potem przesunął się dalej. Już prawie była jego kolej.
Nie mogłem na to patrzeć. Nie mogłem czekać, aż Reachel załatwi nam transport. Musiałem wyjść. Natychmiast. "

Ps2. Jest to inna wersja recenzji, gdyż stwierdziłam, że zachowuję się bardzo egoistycznie dając książkom ocenę w postaci gwiazdek. Nie jestem jakimś cholernym blogerem, który nie wiadomo jak się zna, więc to trochę... no dobra, BARDZO egoistyczne zachowanie. Takie małe wyjaśnienie. 

Books for Brekker :*

Recenzja #5 - Stary człowiek i morze, Ernest Hemingway

Recenzja #5 - Stary człowiek i morze, Ernest Hemingway



Autor: Ernest Hemingway
Tytuł: Stary człowiek i morze
Ulubiony bohater: (brak)
Rodzaj/Gatunek: Obyczajówka
Ogólna opinia: Opinię na temat tej lektury mogę przedstawić jednym zdaniem. Nie podobała mi się. Dlaczego? Jest dołująca. Niby opowiada o tym, że trzeba walczyć o te swoje marzenia, że nie wolno się poddawać, a wiara czyni człowieka silniejszym. Ale co nam z tego, skoro sam autor daje nam do zrozumienia, że zawsze znajdzie się takie małe "gówno" i nam to wszystko odbierze. Szczerze? Książki tej miałam w ogóle nie czytać. Złamałam jednak to słowo, bo była to moja lektura, a ja z natury lektury czytam, bo niektóre są nawet ciekawe. Ta książka, broń Bożę, ciekawa nie była. Według mnie stracony czas.
O czym jest książka: Książka opowiada o starym człowieku, który od dłuższego czasu nie może złowić żadnej ryby. Tak. Jest on rybakiem. Z tego względu, że tak bardzo mu się nie powodzi jest, może nie tyle szykanowany, co że inni rybacy współczują mu. Pewnego jednak, wyrusza on na połów, bardzo daleko. Tam odnajduje swoje marzenie.
Opis książki:
Od lat utwór ten pozostaje w kanonie lektur szkolnych. Opisuje zmagania rybaka ze swoją zdobyczą i wiele uczy współczesnego czytelnika na temat walki i znaczenia słów: wygrać i przegrać...
Coś o autorze: Pisarz amerykański, prozaik. Został laureatem Nagrody Pulitzera za opowiadanie "Stary człowiek i morze" w 1953 roku oraz Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w roku 1954.
Ocena książki: 2*/10*
Dlaczego taka ocena: Jak już wcześniej wspomniałam lektura mi się nie podobała. Jest to jedyna jak na razie książka na mojej liście, w której nie wyznaczyłam ulubionego bohatera. Ponadto mało urozmaicone opisy terenu, otoczenia. Postacie, których były zaledwie dwie może trzy. Sama akcja, a w zasadzie próba opisu jej jest tragiczna. Tak więc nie było siły żebym dała inną ocenę. Pierwszy raz w życiu nie mogłam doszukać się niczego, co by mnie zachęciło do czytania i przykro mi to mówić, ale to "COŚ" na pewno nigdy nie wzbudzi we mnie pożądania, ciekawości czy chęci. Jedyne co to irytację.
Szczegóły oceny:
1*/1* - okładka
0*/3* - postacie
1*/4* - historia
0*/2* - opisy natury, otoczenia

Copyright © 2014 Beautiful Books , Blogger